DOMOWY JOGURT NATURALNY (plus wersja wegańska)
Kiselo mliako, tak nazywa się jogurt w Bułgarii. W Indiach nazywa się on - dadhi, w Egipcie - leben, w Syrii - lebeny, a w Armeni - mazun. Etymologią słowa jogurt jest "ya-urt", czyli nic innego, jak kwaśne mleko po turecku. Szukając różnych ciekawostek na temat jogurtu okazało się, że legend dotyczących jego pochodzenia jest całkiem sporo. Jedna z nich jest taka, że został przyniesiony na ziemię przez anioły, żeby przedłużyć życie proroka Abrahama. No cóż, dosyć powiedzmy ckliwa teoria. Dużo ciekawsza wydaje mi się jednak ta: ,, pobici przez Czyngis-chana, rozgoryczeni wieśniacy, planowali otruć go przesłanym mu w darze skwaszonym mlekiem. Wbrew oczekiwaniom wieśniaków - a na szczęście dla mongolskiego władcy - zamknięte w tykwie mleko podczas transportu przemieniło się w jogurt, który, zamiast zabić zdobywcę, orzeźwił go i dodał mu sił do dalszych podbojów ". Z kolei w europejskich źródłach dotyczących jogurtu można znaleźć opowieść o tym, jak król francuski Franciszek I został uzdrowiony przez swojego sojusznika Sulejmana Wspaniałego, który to wygonił nadwornego lekarza i ponoć uleczył jego rozwolnienie właśnie jogurtem. W Bułgarii natomiast uważało się, że jogurt ma właściwości odradzające i uzdrawiające, co za tym idzie, przyczynia się do ich długowieczności. Fakt faktem, że ich średnia życia wynosiła 87 lat. Tezę tę potwierdził laureat Nobla - Ilia Miecznikow, który wymieniając czynniki odpowiadające za ich długie życie, między innymi wymienił dietę, która obfituje w bakterie zawarte w jogurcie. Do dziś ten fermentowany mleczny napój pełni ważną rolę w ich kuchni. W Europie, na początku XX wieku, ze względu na swoje prozdrowotne właściwości jogurt sprzedawano w aptekach! Czym dokładniej jest to kiseło mlako? To po prostu sfermentowany napój mleczny, który powstaje dzięki
bakteriom. Bakterie te przetwarzają zawarty w mleku cukier (laktoza), w kwas mlekowy i tak tworzy się nasz bohater, jogurt. Dzięki temu procesowi, jakim jest fermentacja, staje się dla nas dużo łatwiej strawny niż mleko. Z resztą to nie jedyna przewaga jogurtu nad mlekiem. Jest bogatszy w wapń (350ml jogurtu ma go tyle co pół litra mleka), ma więcej witamin z grupy B, więcej aminokwasów, a pełnowartościowe białko zawarte w jogurcie, w porównaniu z mlekiem, jest 3-krotnie lepiej i szybciej trawione. To też ciekawostka, że osoby uczulone na laktozę, zazwyczaj dobrze go tolerują (zamiana laktozy na kwas mlekowy). Jogurt ułatwia też przyswajalność witamin w organizmie (swoją drogą, ma ich niezłą gamę - A, D, E, a nawet K, o kompleksie z grupy B już wspominałam) i wspomaga układ odpornościowy. Wspomaga też układ trawienny i w ogóle, działa zbawiennie dla żołądka. Także takie to właśnie efekty uboczne z jedzenia jogurtu. Długowieczność i odporność!
Oczywiście pisząc o całym tym jego dobru, mam na myśli jogurt NATURALNY. Tak, tak - ja wiem, na półce kuszą nas kolorowe, piękne pastelowe love, opakowane w śmiejące się do nas misie i do tego opisane, że owocowe. Czy może być coś lepszego? A no... Na prawdę, nie kupujmy tego. To zło. Zło to! Chemia w środku zasypana cukrem, żeby było miło na podniebieniu. Uwierzcie mi, organizm wam w swoim czasie podziękuje, za taki bunt na tęczowe półki. W składzie nie powinno być nic oprócz mleka i wymienionych kultury bakterii: Lactobacillus i Strepococcus thermophilus.
Zrobienie samemu jogurtu jest dziecinnie proste. To trochę jak z kiszonkami, no, bo chodzi o to, że skoro kiedyś można było je robić, to znaczy, że nikt nie potrzebował do tego sprzętu i skoro jakoś od tysięcy lat dawano sobie radę bez naszej współczesnej technologii, to i Wy dacie sobie z nim radę teraz :)
Potrzebujemy:
- 1l mleka pasteryzowanego/niepasteryzowanego (kozie, owcze, krowie, sojowe...)
- 1 jogurt naturalny (z żywymi bakteriami wymienionymi na opakowaniu), może być cały, ale wystarczą i dwie łyżki, / bakterie, które można kupić w ekologicznych sklepach tzw. zakwaska
Przepis:
Mleko podgrzewamy (pasteryzowanego go 45 stopni, niepasteryzowane musimy zagotować i ostudzić). Ostygnąć powinno do 37 - 43 stopni. Najlepiej jest to sprawdzić palcem: jeżeli możemy trzymać taki o to palec przez 5 sekund i nie mówimy ał, ał, to znaczy, że temperatura jest odpowiednia. Oczywiście nie wkładamy palca od razu po zagotowaniu się mleka. Czekamy, aż mleko przestygnie i wtedy sprawdzamy. Po odpowiedniej temperaturze dodajemy jogurt lub zakupione bakterie, mieszamy, wlewamy do czystych, wyparzonych słoików. Cały proces powstawania jogurtu zawdzięcza się odpowiedniej temperaturze podczas fermentacji, czyli temperatura powinna być cały czas w okolicach 40 stopni. Moim patentem na to, jest nagrzanie piekarnika do 50 stopni, wyłączenie go, a potem wstawienie słoików z jogurtem i przykrycie ich czystą ściereczką. Zostawiamy jogurt na 8 - 10 godzin (prawdę mówiąc, w moim przypadku nigdy nie było to więcej niż 6 godzin). Po tym czasie sprawdzamy, czy jogurt się ściął. Jeżeli tak, zostawiamy go jeszcze do całkowitego ostudzenia i wkładamy do lodówki. Voila! Gotowe!
Z podanych przepisów wychodzi niecały litr jogurtu. Przechowywany w lodówce wytrzymuje do tygodnia.
Na zdrowie!
Komentarze
Prześlij komentarz